Stowarzyszenie „Dorośli-Dzieciom”
Pomoc przez wielkie „P”
Wolontariusze wspierają osoby z niepełnosprawnościami oraz dzieci z rodzin zagrożonych wykluczeniem społecznym.
Kiedy wchodzę po schodach do sali spotkań w Centrum Kultury Akademickiej i Inicjatyw Lokalnych Czasoprzestrzeń, od razu odczuwam lekką ekscytację osób siedzących wokół połączonych na środku stołów. Witają mnie szerokie uśmiechy i czujne oczy. To w większości zagraniczni wolontariusze Europejskiego Korpusu Solidarności współpracujący z wrocławskim stowarzyszeniem Tratwa. Organizacją, która prężnie działa – wciąż się rozwijając – już od 1997 roku i pamiętnej dla większości Polaków powodzi. Wybiera ich i zarządza pracą między innymi Kuba Kurakiewicz, który nie szczędzi czasu, by odpowiedzieć na moje liczne pytania i pokazać mi, na jak wielu obszarach działa Tratwa oraz jak interesująca jest praca z wolontariuszami. On sam zajmuje się tym już 11 lat. Nigdy nie mówi, że jest dziecinnie łatwo, jednak z wielką pasją opowiada o projektach, których wolontariusze są bardzo ważną częścią. Czuć, że tym wszystkim żyje, że to go wciąż cieszy. Zastanawiam się, jak to się zaczęło.
Kuba zdecydowanie nie boi się eksperymentów, od samego startu. Podkreśla, że jak i z nowym pracownikiem w firmie, tak i z wolontariuszem na początku potrzebny jest czas na wdrożenie w pracę organizacji. To trwa, ale później procentuje. Opowiada o tym, że dzięki pracy wolontariuszy Tratwa jako organizacja mogła zrobić o wiele więcej. Energia włożona w nowe osoby po około dwóch, trzech miesiącach przynosi stabilnego pracownika na wiele kolejnych miesięcy. Kuba pstryka palcami i mówi:
W przyszłym roku Kuba planuje przyjąć 90 wolontariuszy i przeprowadzić Akademię Rozwoju. Tym razem pojawi się więcej osób, za to na dwa miesiące. Projekt przewiduje zdobywanie kompetencji przez uczestników kursów, na przykład fotograficznego czy dotyczącego nagłaśniania imprez. Na koniec wolontariusze dostaną potwierdzenie zdobytych umiejętności na piśmie. Ale do ich obowiązków będzie należała nie tylko nauka, lecz także pomoc w bieżących, nieraz żmudnych działaniach organizacji, łącznie z kopaniem ziemi w niemałym ogródku społecznym oraz podlewaniem roślin. A po dwóch miesiącach intensywnych działań w Czasoprzestrzeni pojawi się kolejna grupa.
Ogród społeczny od razu przypomniał mi historię opowiedzianą przez Adelę. Na terenie Zajezdni Dąbie powstała przestrzeń, gdzie stowarzyszenie Tratwa zaprosiło wszystkich, którzy nie mają takiej możliwości, a chcieliby tworzyć ogród podczas wspólnej pracy. Wolontariusze przebywający w Czasoprzestrzeni w ramach projektu Erasmus+ chcieli na terenie Zajezdni urzeczywistnić ideę, która z powodzeniem jest realizowana w ich rodzinnych krajach.
Adela, konkretna, skrupulatna i pełna energii, opowiada z wielkim zaangażowaniem o pracy z wolontariuszami. Mówi, że tak miło zaskakuje ją, kiedy młodzi ludzie dalej do niej piszą, pytają, co u niej, opowiadają, jak sobie radzą, czym się teraz zajmują. Historia z Romanem, orzechem i ogrodem nasuwa mi pytanie o ewentualne trudności w komunikacji – przecież wolontariusze mówią głównie po angielsku.
Ale praca w Tratwie dla wolontariuszy to nie tylko dbanie o ogród społeczny i organizacja różnorakich wydarzeń. To także wyjazdy i rozmowy z ludźmi, uczniami szkół, prowadzone w całym regionie. To też nauka języków czy gotowania przy ulicy Legnickiej 65, skierowana głównie do seniorów oraz dzieci z lokalnej społeczności. Jestem ciekawa, jak na pracę z obcokrajowcami reagują osoby starsze.
Czuć od razu, że Kuba jest niezwykle dumny z wyjazdów na terenie regionu. Niektóre szkoły i placówki przyjeżdżają swoim busikiem na warsztaty „Jazdy z pomysłami” regularnie, od wielu lat. Wielokrotnie słyszę o Lądku Zdroju, Stroniach Śląskich, Kłodzku czy Oleśnicy. Pracownicy Tratwy cieszą się, że mogą swoich wolontariuszy przyprowadzić do miejsc, w których ciężej o spotkanie obcokrajowców. Dzięki temu lokalne społeczności mogą obcować bezpośrednio z taką osobą, a nie wyłącznie poprzez ekran telewizora, widząc obraz często zniekształcony w różnoraki sposób przez media. Wolontariusze – na przykład podczas Dnia Europy – opowiadają o wolontariacie i europejskich wartościach, nieraz swoim pojawieniem, wzbudzając wielkie poruszenie.
Czyli nasionko zakiełkowało, mówię. – Ale ono zawsze zakiełkuje! – dopowiada Kuba.
Przychodzi też czas na rozmowę z wolontariuszami. Kuba zdradza mi, że choć może tego nie okazują, są przejęci tym, że przyszedł ktoś rozmawiać o ich działaniach i pracy, zwrócił na nich uwagę. Ponieważ oni w ogóle tego nie oczekują, co zresztą wyraźnie czuję podczas rozmowy. Aktualnie w Czasoprzestrzeni pracuje czworo wolontariuszy, niewielu, ponieważ stowarzyszenie jest między projektami. Większość młodych ludzi już wyjechała, inni dopiero przybędą. Część postanowiła zostać w Polsce i pracować dalej z Tratwą.
Giselly z wykształcenia jest pielęgniarką. Co ciekawe ta dziewczyna o delikatnej urodzie i uśmiechniętych oczach pochodzi z Brazylii, jednak przenosiny do Portugalii otwierają dla niej możliwość działania z Europejskim Korpusem Solidarności. Od zawsze chciała pomagać ludziom. Jeszcze podczas studiów w Lizbonie działała na rzecz osób bezdomnych. W Tratwie zaczynała podobnie do większości wolontariuszy, uczyła seniorów przy Legnickiej 65.
Według Giselly każdy zagraniczny wolontariusz ma inną przeszłość, pochodzi z innej kultury, dzięki czemu, trafiając do nowego środowiska, zdobywa możliwość pokazania tego oraz podzielenia się z ludźmi własnymi pomysłami. Ona sama dzięki pracy wolontaryjnej widzi siebie w przyszłości w organizacjach pozarządowych. Działania w Tratwie otworzyły jej umysł na to, co można robić w społecznościach oraz dla nich. Uważa, że często zapomina się o tym, co jest blisko, że możemy pomagać nie tylko na innych kontynentach, że często warto wyjść do ludzi w najbliższej okolicy, by znaleźć pole do działania.
Gdy pytam, co jeszcze dała jej praca w stowarzyszeniu mówi: – Wiedziałam, jak wygląda taka praca, ale nie wiedziałam jak to jest być „tam”. Kiedy jesteś wolontariuszem, jest trochę inaczej, nie jedziesz wykonywać konkretną, regularną pracę, za którą ktoś Ci płaci i wskazuje zadania. Podczas wolontariatu – w szczególności w Tratwie – masz wolność rozwoju, nikt nie mówi Ci, że masz robić to czy to, możesz zobaczyć, jak pracujesz, sprawdzić na jakim polu się najlepiej odnajdujesz.
Jej słowa zdaje się potwierdzać Kuba, mówiąc o konkretnych czynach. Świetnym przykładem jest choćby „Turniej piłki nożnej przeciwko rasizmowi”, pomysł wolontariuszy, który wszedł już na stałe na wrocławską arenę wydarzeń. Zdarza się, że wolontariusze znają różne organizacje z innych krajów i są w stanie zaproponować współpracę, zdobyć fundusze i nowych partnerów – jak w przypadku turnieju.
Adela ze śmiechem opowiada o tym, jak Hiszpan, który nauczył się dość płynnie mówić po Polsku, był regularnie wysyłany do urzędów w celu załatwiania papierkowej roboty, ponieważ osoby tam pracujące były tak zachwycone, że ktoś chciał się nauczyć naszego języka, że zawsze znajdowały dla niego bardzo dużo czasu i pomagały, jak tylko mogły. Podobno nie opłacało się wysyłać rodaków przy tak sprawnym załatwianiu spraw przez zagranicznego wolontariusza. Także nigdy nie wiadomo, czym nas współpraca z zagraniczną młodzieżą zaskoczy.
Od momentu złożenia wniosku przez Giselly i zgłoszenia się Tratwy z propozycją współpracy mijają tylko dwa tygodnie do przyjazdu do Polski. Szybko, ale na wolontariat zgłaszają się zdecydowani ludzie. Podobnie szybko było z Yannickiem, który ma już w Polsce swoje drzewo. Jego imię pojawiło się kilkukrotnie, nim przyszło mi z nim porozmawiać, i tak jak się spodziewałam, mimo kilku pytań o to, co niezwykłego spotkało go podczas wolontariatu w Polsce, zapomina wspomnieć o tym, co mi Kuba opowiedział dzień wcześniej:
Yannick śmieje się lekko onieśmielony, gdy mu o tym mówię. Widać, że było to dla niego ważne wydarzenie, sam chyba nie do końca wierzy w to, co się stało z jego udziałem. Jednak nie sądził, że warto o tym wspominać, nie pomyślał, że może być to istotne. Podczas pandemii jako wolontariusz pokazał zupełnie nowe oblicze współpracownikom. Wcześniej, podobnie jak Giselly, uczył seniorów i dzieci języków obcych. Nagle, w sytuacji kryzysu, okazało się, że jest świetnym liderem. Organizował prace na terenie zajezdni, pakował wspólnie z innymi wolontariuszami jedzenie i sprawunki dla potrzebujących, koordynował rozwożenie toreb przez korporację taksówkową, która zgłosiła się do pomocy, roznosił jedzenie do domów.
Okazał się na tyle sprawny, że Kuba wyznaczył go na osobę, która miała opowiedzieć online Komisji Europejskiej o pracy wolontariuszy. Później sprawy potoczyły się szybko, odezwał się ktoś z ekipy Erasmus+ z jego rodzinnej Francji, a następnie zgłosiła się osoba z ekipy Emmanuela Macrona z propozycją nagrania wideo o wolontariacie i solidarności z okazji Dnia Europy. Film ten był zamieszczony na profilu prezydenta Francji w social mediach. Yannick nagrał też audio dla Parlamentu Europejskiego. Napisał do mnie dzień po rozmowie: And I want to dream big, since I am a kid I am dreaming of stars. I w końcu po nie w pewien sposób sięgnął. Mówi, że rozmowa też pozwoliła mu spojrzeć na jego własne działania z innej perspektywy:
Początki podczas podróży po regionie były dla Yannicka lekko stresujące, zdawał sobie sprawę z tego, że wyróżnia się wyglądem ze swoja ciemną karnacją i czarnymi, kręconymi włosami. Jednak wciąż pamięta, jak fajnie poszło na rozmowach w szkołach i ile śmiechu wywołał wśród młodzieży, gdy na zakończenie powiedział jedno z niewielu słów po Polsku, jakie zdołał wtedy zapamiętać: Buziaki! Mówi, że zaraz po przyjeździe do Polski pomyślał: I knew I will stay in Wrocław!. I zostanie. Podobnie, jak wielu wolontariuszy podejmie pracę w stowarzyszeniu Tratwa i będzie dalej pomagać w Polsce.
Słuchając wolontariuszy, zastanawiałam się nad tym, że jednak można z kogoś, kto nie ma być może jeszcze wielkiego doświadczenia w pracy i życiu, stworzyć świetnego, zaangażowanego i oddanego pracownika. Kuba mówi, że to zależy niemal tylko od chęci:
A takie podejście procentuje. Zdarza się, że wolontariusz, żyjąc we Wrocławiu i poznając zarówno Polaków, jak i innych obcokrajowców, zaczyna przyprowadzać nowe osoby do pomocy. Zarażają ludzi chęcią działania i tworzą fajne, małe społeczności. Nasionka nie tylko kiełkują, ale i wypuszczają piękne pędy.
Autorka reportażu: Oliwia Papatanatis, www.papatanasis.com
Wolontariusze wspierają osoby z niepełnosprawnościami oraz dzieci z rodzin zagrożonych wykluczeniem społecznym.
Idea ogrodnictwa miejskiego w praktyce – 12 otwartych spotkań pokrywających się z rocznym cyklem ogrodniczym.
Zobacz, w jaki sposób wolontariusze inspirują lokalną społeczność, tworząc klimat szacunku i otwartości.
Młodzież zrealizowała pokazy kina letniego, a wcześniej ponad 30 osób ukończyło kurs młodzieżowego animatora czasu wolnego.
Organizują, wspierają, aktywizują - na tej Tratwie dużo się dzieje!